Jednak nie siedzieliśmy tylko w domu, w jednej miejscowości. Jeździliśmy między dwoma miejscowościami, rodzinną chłopaka oraz tam, gdzie mieszka jego siostra.
Dla mnie to super sprawa, ze względu na to, że wtedy mogę więcej sfotografować.
Udało sie zrobić nawet grilla:) Pogoda całą majówkę była ładna, co podobno w mojej Warszawie bywało różnie...
Wyżej 2 zdjęcia z pól, a następne z innej miejscowości już :)
Przyznam szczerze, że byłam w szoku jeśli chodzi o tę sukę. Jak się przechodzi to ona tylko szczeka i wygląda na złą. Chłopak do niej podszedł i prosił o łapę, a ta o dziwo...posłusznie wykonała polecenie. Jak to zobaczyłam od razu złapałam moją lustrzankę i musiałam to wykorzystać!
Czy tylko ja na zdjęciu wyżej widzę konia? (ach, zawsze lubiłam rozpoznawać kształty w chmurach)
Już miałyśmy z Elizą wybrac się na plac zabaw, ale oczywiście mój wrażliwy na burzę słuch dał znać, że burza jest gdzieś blisko więc zawróciłyśmy.
Później się okazało że nas tylko postraszyło, ale no nic...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw komentarz, to mnie niesamowicie motywuje!:)